29 sierpnia 2012

Święty eksperyment


Wielki Dzień zbliża się jeszcze większymi krokami. Czas najwyższy zaplanować Wielką Podróż. Wygospodarowanie czasu i zebranie niezbędnych funduszy, to połowa sukcesu. Najważniejszy jednak wydaje się wybór miejsca, w którym spędzimy niezapomniane chwile.

fot. Jarek Durbas, Trekking Team, http://www.trampingi.pl
Co zrobić, żeby była niezapomniana a po wielu latach nawet wnuki słuchały o naszych wojażach z zapartym tchem i wypiekami na pucołowatych buziach? Gdzie jechać, żeby ten czas był nie tylko piękny ale i jedyny w swoim rodzaju? W głowie niemal automatycznie pojawiają się wizje urokliwych zakątków, ser popijany wyśmienitym winem, romantyczna przejażdżka gondolą w ramionach ukochanego czy radosne podglądanie oszałamiających w swym bogactwie ryb, mieszkanek Morza Czerwonego. Może jednak pokusić się o przełamanie stereotypu i obrać inny azymut?


Całkiem ciekawą alternatywą wydaje się być Ameryka Południowa. Tutaj znów do akcji wkracza nasza niestrudzona wyobraźnia podpowiadając nam zachwycający wschód słońca w peruwiańskim Machu Picchu, roztańczone Rio czy boskie Buenos. Dla nieco bardziej odważnych
i skłonnych do znoszenia niewygód godne polecenia jest zwiedzenie Paragwaju. Ten niewielki,
w porównaniu do swych potężnych sąsiadów, kraj wciąż jest regionem ubogim, nieco zacofanym i nie do końca przygotowanym na turystów. Jednak to, co może wydaje się dużą przeszkodą czy wręcz czynnikiem zniechęcającym do wyjazdu, w ostatecznym rozrachunku może być wstępem do niezapomnianej przygody. Na pewno warto zwiedzić któryś z parków narodowych, skusić się na rejs Rio Paraguay czy podjechać do granicy z Brazylią i Argentyną aby, już po stronie sąsiadów, podziwiać potężny wodospad Iguazu. Największym skarbem Paragwaju są chyba jednak pozostałości po redukcjach jezuickich.
Przeważnie są to ruiny kościołów (choć nie tylko), co w nich zatem takiego ciekawego? To przede wszystkim pozostałości po jednym z najciekawszych eksperymentów społecznych w naszej historii – Republice Guarani. Jest to bowiem pierwsza w dziejach utopia wprowadzona w czyn, zbudowano misje, które miały tworzyć państwo, w którym wszyscy byli wolni, równi, szczęśliwi. Próbowano to osiągnąć wspólna pracą, własnością i dzieleniem się dobrami. Zatem komuna.
Jak doszło do prób stworzenia państwa powszechnej szczęśliwości? Otóż dwie pierwsze potęgi kolonialne, Hiszpania i Portugalia, a raczej ich władcy, kierowali się przeświadczeniem, że podbite ziemie są ich całkowitą własnością. Wiązało się to jednak nie tylko z wyzyskiem czy nadawaniem nowych praw ale
i odpowiedzialnością monarchy za zbawienie swoich nowych poddanych. Tak więc pod koniec XVI wieku przybyli z konkwistadorami zakonnicy przenieśli się na tereny dzisiejszego Paragwaju. Tu organizują pierwsze misje w Asuncion, potem w innych miejscach. Jezuici skłonili Indian Guarani do zmiany trybu życia na osiadły i uprawy ziemi. Nigdy nie było tam własności prywatnej, wspólnie pracowano i decydowano
o przeznaczeniu wyprodukowanych dóbr. Misje bowiem nie były jedynie polami uprawnymi, budowano domy, kościoły, warsztaty stolarskie, przeznaczone do pracy z żelazem czy budownictwa. W jednym
z osiedli utworzono nawet drukarnię, gdzie wydawano książki w języku guarani. Dziś można zwiedzać ruiny tych osiedli. Na stronie http://rutajesuitica.com.py/ można obejrzeć zdjęcia, sprawdzić, gdzie warto jechać oraz jak to zrobić. Redukcje były tez oczywiście w innych krajach, jednak na południu Paragwaju jest chyba najwięcej pozostałości. Jest też ta najpiękniejsza – Trynidad. Ruiny robią wrażenie w dzień, można podziwiać kunsztowne płaskorzeźby czy rozmach projektu. Jednak od czwartku do niedzieli ok. dwudziestej rozpoczyna się spektakl świetlny. spacerujemy z przewodnikiem, z głośników dobiegają nas dźwięki indiańskich śpiewów, krzyki papug czy szepty modlitw. Ogromny plac podświetlony maleńkimi lampkami
w kompletnych ciemnościach, jakie wcześnie tam zapadają, może sprawiać wrażenie spacerowania po rozgwieżdżonym niebie. Gdy dodamy do tego częściowo podświetlone budynki i tajemnicze odgłosy
z pobliskich lasów wyjdzie nam naprawdę piękny wieczór spędzony z najbliższą osobą.










Autor tekstu i części zdjęć: Anna Szabelska

22 sierpnia 2012

"Chodź, pomaluj mój świat", czyli Ślub na kolorowo

Organizacja ślubu, to przedziwna sprawa..pełna zawirowań i niespodzianek. Wydawać by się mogło, że nie ma nic łatwiejszego, bo przecież nie jest problemem wybór terminu, rezerwacja sali...jednak ten sen szybko się kończy i stajemy twarzą w twarz ze świadomością, że czasu coraz mniej a guzików do dopięcia coraz więcej. Od czego zacząć przygodę z tworzeniem całej weselnej oprawy? Oczywiście pierwszym ku temu krokiem jest postanowienie jego organizacji;), jednak co potem? Podstawą jest wybór kolorystycznego motywu przewodniego, który nie tylko nada ton całej uroczystości, ale i podkreśli osobowości Państwa Młodych w sposób przyjemny dla oka, ucha..., zapadający w pamięć nawet tym najbardziej odpornym na uleganie urokom gościom.

Osobiście uważam za wspaniałe i niezwykłe to, że przestaliśmy bać się kolorów i używamy ich coraz odważniej. Nasze horyzonty się poszerzają a w granice tolerancji wkrada się spontaniczność. Czym powinniśmy się kierować przy wyborze koloru przewodniego naszego wesela? Przede wszystkim naszymi własnymi upodobaniami, nie ma co się gimnastykować i na siłę dopasowywać wszystkiego pod dyktando panujących trendów, mogą one jednak stać się dla nas pewną inspiracją i podsunąć nam pomysły na połączenia kolorów, na które sami byśmy nie wpadli, a które mają szansę zadziwić nas swoją nietuzinkowością.

A jakie kolory królują w modzie tego lata i będą nadal w nadchodzącym sezonie jesienno-zimowym?

Biel

Kolorem panującego sezonu oraz tego, który dopiero przed nami jest zdecydowanie biel. Klasyczna, dostojna, niepowtarzalna w swej uniwersalności i choć niektórzy uznają ja za banalną, nijaką, to posiada ona w sobie jednak niezwykłą głębię, która w genialny sposób przenosi nas z szarej codzienności w bajkowe krajobrazy. Może występować solo, jednak wspaniale współpracuje jej się również z innymi barwami, które  dodają jej smaku. Kolory łączyć można w sposób klasyczny, bądź ekstrawagancki, co już jest kwestią naszych indywidualnych preferencji.








Beże, kremy i wanilia

Nazywane "nową bielą" barwy, które nie tylko uspokajają zbyt krzykliwe kolory ale i genialnie sprawdzają się również w pojedynkę. Nadają klasy i elegancji każdemu pomieszczeniu oraz każdej Parze Młodej. Kolory te praktycznie nie schodzą z wybiegów, przede wszystkim ze względu na szerokie spektrum zastosowań oraz ich..nieśmiertelność. To jedne z tych klasyków, które nigdy nie schodzą z piedestału. 










Pastele

Na salony, nieśmiało wkradają się barwy w tonacjach pastelowych. Popularne szczególnie w latach '70, ubarwiały przedmieścia amerykańskich metropolii, co zauważył między innymi Tim Burton, który na tej podstawie wykreował karykaturę tamtych lat i fascynacji tymi odcieniami w specyficznym obrazie kinematografii, jakim niewątpliwie był i jest "Edward Nożycoręki", co więcej- przedstawiona w nim miłość romantyczna zdaje się idealnie podkreślać wrażliwość tych barw. Cóż innego mogłoby być równie wspaniałym i niezwykle trafnym dopełnieniem tego wyjątkowego dnia? Pudrowy róż, banan, morela, mięta, błękit...jako baza, bądź dodatek sprawdzą się rewelacyjnie, nie są to tez barwy krzykliwe, narzucające się, więc z pewnością nikogo nie urazi ich obecność na weselnej sali, stole, bądź ubiorze Pary Młodej. Ciekawym kontrastem dla tych delikatnych odcieni bywają również brązy i czernie, czyli kolory klasyczne, które jednakże uwypuklają jaskrawości. Doskonale sprawdza się również połączenie pasteli z żywymi kolorami, takimi jak pomarańcz, kobalt, lazur, róż.






















Żywe kolory

Nasycone barwy są domeną osób odważnych, pewnych siebie, takich, które nie boją się w dobitny sposób eksponować swojej osobowości i upodobań, ale i nie tylko, gdyż fanami żywych kolorów są również wielbiciele przygód, którym nie straszne pomarańcze, kobalty, lazury, czy modne w obecnym sezonie odcienie militarne. Kiedyś, ze ślubem kojarzyła nam się jedynie biel, może odrobina czerni- na garniturach i fotografiach, współcześnie wesele jest jedną wielką manifestacją naszych charakterów i osobowości. To nie goście dyktują warunki a Młodzi- to oni wrzucają obecnych w wir swoich fascynacji. Uczynić ślub wyjątkowym, wzbudzić zachwyt i podziw, zapaść w pamięć zebranych na długie lata, to są cele współczesnych Narzeczonych. Jak tego dokonać? Nie od dziś wiadomo, że większość populacji stanowią wzrokowcy, dlatego też bomba kolorystyczna stanowi doskonały patent na przejście do historii wśród rodziny i znajomych. Gwarantem jest jednak umiar i wyczucie, bo przecież nie chcemy by zapamiętano nasze wesele jako kiczowate, bez ładu i składu, dlatego też kwestię operowania barwami nasyconymi warto dobrze przemyśleć i dokładnie zaplanować a do tego przyda się sporo kreatywności i wyobraźni, możecie również skorzystać z propozycji, które dla was przygotowaliśmy.

















































Plan awaryjny

Na zakończenie, pragnęłabym przypomnieć wam jeszcze o kolorach, którymi przepełniona jest nasza codzienność, a które również mogą nie tylko stanowić tło naszej uroczystości ale i stać się jej częścią. W pogoni za modą i najnowszymi ślubnymi trendami często o nich zapominamy, jednakże warto, mimo wszystko, mieć je na uwadze, by w razie draki stonować zbyt zbuntowaną kolorystykę, bądź dodać klasy zbyt banalnemu  wystrojowi- wszystko może się zdarzyć, więc plan awaryjny warto mieć w zanadrzu. Barwy, o których mowa, to czerń, szarość i brązy (od jasnego karmelu aż po gorzką czekoladę).



Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć wam wielu radosnych chwil i życia w wielu przepięknych barwach, by zawsze zaskakiwało was swą niezwykłością i nigdy nie skłaniało się ku smutnej, nudnej rutynie.