17 września 2012

Narzekać każdy może… a nawet musi!



Współczesny świat jest wypełniony szczęśliwymi ludźmi, zadowolonymi z życia, którzy z uśmiechem na twarzy witają kolejny, nowy dzień… Potrafią dostrzec piękno w nawet najmniejszych otaczających ich szczegółach, umieją docenić pomoc innych, a także wierzą w to, że dzięki pozytywnemu nastawieniu do życia osiągną wszystko czego chcą. Taaa… Halooo Ziemia!!! Chyba trochę za bardzo się rozmarzyliśmy… Rzeczywistość wygląda jednak zupełnie inaczej… Polacy potrafią narzekać na wszystko! Ośmieliłabym się nawet rzec, że są w tym mistrzami. Z problemami zderzają się na każdym kroku. Spróbujmy przyjrzeć się nieco poważniej temu zjawisku.
Słysząc codziennie rano w radiu, telewizji lub nawet wychodząc z domu, słowa „Dzień dobry” od razu większość osób myśli: „No nie wiem, czy taki dobry”. No bo jak można nie narzekać na to, że „w środku grudnia pojawia się zima”?
A przecież to absurd. Była wiosna, lato, jesień, ale zima?! Nie pozostaje nic innego jak zacząć to okropne paplanie : „ Zima znów zaskoczyła kierowców”, „Marzę o tym, żeby była już wiosna i lato”, „Nienawidzę zimy” itp. Narzekanie na zimę może i nie było by takie całkiem bez sensu gdyby nie to, że w lecie non stop słychać tylko, że jest za gorąco, marzymy już o Świętach Bożego Narodzenia, nartach, sankach itd. Hm… wiosna i jesień też nie są wymarzonymi porami roku, gdyż te ciągłe zmiany pogody i skoki lub spadki ciśnienia powodują wahania nastrojów, nasze złe samopoczucie i tak wkoło Macieju… Zostawmy już pogodę i pory roku, przecież jest jeszcze tyle powodów do narzekania… Kolejny pretekst to oczywiście to, co ludzie lubią najbardziej czyli… jedzenie. Nigdy nie może być idealne lub po prostu smaczne. Zawsze pojawia się słynne „ale”… za słone i za pieprzne lub w ogóle niedoprawione, za gorące więc parzy lub całkiem zimne, za mała porcja lub za duża, więc też niedobrze… Generalnie gdy dana potrawa lub danie są uwielbiane, to po miesiącu można usłyszeć, że już się to znudziło i tak dalej i tak dalej… Podsumowując - nie dogodzi lub jak brzmi stare powiedzenie: „Diabli by nie wyczuli”.
A na co narzekają pracownicy i studenci…? Oczywiście na brak pracy lub jej nadmiar. Bo gdy nie ma się nic do roboty, to z nudów się narzeka, zaś gdy praca jest to narzekać też trzeba, że jest jej za dużo… Narzekać też trzeba na to, że drożeje benzyna oraz bilety komunikacji miejskiej, a tramwaje i autobusy i tak ciągle się spóźniają.
Boję się zaczynać tematu narzekania kobiet na ich wygląd… Bo przecież każda jest albo za niska, albo za wysoka, za gruba, za chuda, ma piersi za duże lub za małe, zły kolor oczu, włosy kręte zamiast prostych lub na odwrót, nie mówiąc już o długich szczupłych nogach, które zawsze są oczywiście za krótkie i za grube… I tu nawet nie pomagają wszelakie operacje plastyczne i inne formy zmieniania wyglądu – zawsze coś było, jest i będzie nie tak w ich wyglądzie, a jedyne co można z tym zrobić to oczywiście… NARZEKAĆ!

Pocieszające jedynie są badania na ten temat, które pokazują, że stopniowo zmniejsza się procent narzekających Polaków, istnieją też tacy, którzy skupiając się na realizowaniu samego siebie, zwyczajnie nie mają na to czasu… Jak powiedział Władysław Grzeszczyk: „Działania wspinających się w górę ograniczają się niekiedy do narzekań na zawroty głowy.” Bierzmy z nich przykład! Choć szczerze też przyznajmy, że świat bez narzekania byłby bardzo nuuudny…





Autor Tekstu: Karolina Filipek

1 komentarz: